Ashtanga vinyasa yoga – narodziny nowej świeckiej tradycji. Piotr Marcinów

Rzekł Pan:

Tę jogę nieprzemijalną podałem Wiwaswanowi,
Wiwaswan powtórzył Manu, Manu przekazał Ikszwaku.
Tak dziedziczoną kolejno znali ją wieszcze królewscy.
Teraz, po wiekach, ta joga zanikła, Ciemięzco Wrogów!
Tę właśnie prastarą jogę jam dzisiaj tobie objawił,
Boś mym czcicielem i druhem – a to najgłębsza z tajemnic!
Bhagawadgita 4.1-3

Chciałbym się podzielić z Wami moimi wątpliwościami na temat linii przekazu w asztanga jodze (Ashtanga Vinyasa Yoga).

Od jakiegoś czasu ze środowiska osób praktykujących dochodzą mnie informacje na temat linii przekazu asztangi, dosyć mocno powiązane z tematem autoryzacji. Natomiast nic nie słyszę o inicjacji.

Ale po kolei.

Tradycja jogi, linia przekazu, parampara

W Indiach tradycja jogi (sapmradaja) nie jest pojęciem abstrakcyjnym, odnosi się do linii przekazu  (parampara) – nauczycieli, którzy przekazują swoją naukę uczniom. Kiedy ostatni mistrz umiera, wraz z nim umiera tradycja.

Boska interwencja

Wszystkie parampara swoimi początkami sięgają samego Absolutu. Zawsze jest mowa o boskiej interwencji, która stała się źródłem linii przekazu. W cytacie otwierającym ten tekst sam Absolut jako Kryszna przychodzi na świat, aby odnowić tradycję jogi. Tak więc inspiratorem wiszniuckich linii przekazu (Śri sampradaja, Brahma sampradaja, Rurda sampradaja, Nimbarka sampradaja), jest Wisznu. Założycielem śiwaickich linii przekazu jest Śiwa. Natha sampradaja – czyli linia tych, którzy wymyślili hatha jogę – pochodzi od Guru Dattatreya, czyli awatara Brahmy, Wisznu i Śiwy. Dasanami sampradaja – ci znowu są od adwajta wedanty – pochodzą od Śankary, inkarnacji Śiwy.

Adi-guru

Bardzo ważnym pojęciem w kontekście linii przekazu jest adi-guru, który jest pierwszym guru danej tradycji np. adi-guru Śri Sampradayi jest Nathamuni.  Założyciel linii przekazu cieszy się dużym szacunkiem późniejszych nauczycieli. Jego nauki i praktyki stanowią punkt odniesienia dla następnych pokoleń.

Inicjacja

Guru inicjuje swoich uczniów, którzy dzięki inicjacji (diksza) stają się częścią parampary i mogą kontynuować misję swojego nauczyciela. Nie będzie to przesadą, jeśli stwierdzę, że inicjacja jest siłą życiową linii przekazu. Często mówi się, że inicjacja jest dopiero początkiem drogi.

Święta literatura

Nieodłącznym elementem tradycji jogi jest święta literatura (śastra), każda z sampradaja ma swoją filozofię lub teksty opisujące praktykę czy mitologię, wedanta ma Upaniszady, Brahma Sutrę i Bhagawadgitę, Śiwaizm Kaszmirski ma Śiwa Sutrę, Wisznuici mają Bhagawdpuranę.

Jak to jest z asztangą?

  • Nic mi nie wiadomo na temat boskiej interwencji mającej powołać do istnienia tą dynamiczną formę praktyki asan.
  • Kto jest adi-guru tej sampradaji? Krishnamacharya? Ramamohana Brahmachari? Pattabi Jois? Może ktoś jeszcze inny. Ja tego nie wiem, ale inicjowani w Asztanga Jogę pewno wiedzą?
  • Ups, czy ja napisałem inicjacja? No tak, inicjacja jest sposobem na wejście w paramparę. Jadnak w przypadku asztanga jogi to nie słyszę o inicjacji, ale o autoryzacji. Czyżby autoryzacja zastąpiła inicjację – istotę systemu parampara?
  • A co ze świętymi tekstami ashtangi? W przypadku asztanga jogi mamy Yoga Korunta,… którą termity zeżarły?

Podsumujmy

Wygląda na to, że parampara w asztanga jodze nie ma boskiego początku, nie ma adi-guru, nie ma w niej inicjacji, nie ma (już) swojego założycielskiego tekstu. Za to ma autoryzację, certyfikaty, politykę prowadzenia zajęć. Czy to jeszcze tradycyjnie rozumiana parampary? Najwyraźniej nie.

W tym momencie już chyba nikogo nie powinien dziwić tytuł mojego tekstu.

Wszystko wskazuje na to, że choć tłem rozważanej sytuacji jest joga i duchowość, to jednak mamy do czynienia z nową świecką tradycją, mającą niewiele wspólnego z szacowną duchową tradycją indyjską, a więcej z zachodnim systemem certyfikatów i autoryzacji. Wydaje mi się, że Krishnamacharya byłby zdziwiony, widząc siebie jako jednego z fundatorów certyfikującej parampary, tym bardziej, że sam był inicjowany w Śri Sampradaję.

Sądzę, że cały problem powstaje, gdy z systemu ćwiczeń skoncentrowanego na praktyce asan, luźno powiązanego z duchową tradycją jogi, na siłę próbuje się zrobić tradycyjną, duchową praktykę.

Mylę się?

Autor ilustracji:  Swami Gaurangapada [CC-BY-2.0]

«
»

13 odpowiedzi na „Ashtanga vinyasa yoga – narodziny nowej świeckiej tradycji. Piotr Marcinów”

  1. Awatar Rafał
    Rafał

    Witam
    Wywód trafia do przekonania.
    Pytanie czy jakakolwiek ze szkół jogi wywodzących się od Krishnamacharyi może powoływać się na starożytną linię przekazu ? To dotyczy jogi B.K.S. Iyengara, Ashtanga Vinyasa Jogi oraz Vinyasa Krama Jogi.
    Wydaje się, że nie co z jednej strony stawia te sposoby praktyki na tym samym poziomie (jeżeli chodzi o paramparę) a z drugiej czy to przesądza o czymkolwiek w kwestii ich wartości ?
    Jak ostatnio pisał Maciek:
    „cytat z Ibn Arabiego: „Ludzie myślą, że nauczyciel powinien dokonywać cudów i manifestować oświecenie. W rzeczywistości, powinien on jedynie posiadać wszystko to, co potrzebne jest uczniowi”.
    Moim zdaniem powyższe można odnieść także do sposobu praktyki.

    Pozdrawiam serdecznie
    Rafał

    1. Awatar Piotr Marcinów

      Zgadzam się z Tobą. Problem dotyczy wszystkich, szkół wywodzących się od Krishnamacharyi. Jednak wydaje mi się, że żadna z nich nie ma takich pretensji do „autentyczności” i starożytności jak Asztanga Winjasa Joga.
      Z drugiej strony, tak jak piszesz, nie przesadza to o wartości samej praktyki, tylko niech to będzie praktyka, tego czym w istocie Asztanga Winjasa Joga jest, czyli praktyką asan. Natomiast nie widzę możliwości, żeby tylko taka praktyka prowadziła to tego, co jest istotą jogi – powściągnięcia zjawisk świadomości.
      Poza tym uważam, za bardzo mylące używanie nazwy zarezerwowanej dla prawdziwie starożytnej, duchowej praktyki – jogi klasycznej Patańdżalego.
      Po co Pattabhi Jois, swoją formę ćwiczenia asan nazwał Asztangą, gdy jego system niewiele albo nic nie łączy z Asztangą Patańdżalego i jogą klasyczną?

      pozdrawiam

      1. Awatar Rafał
        Rafał

        Pełna zgoda – nazwa jest bardzo myląca i może powodować u praktykujących nadzieję na to czego w tym sposobie praktyki nie ma.
        Warto o tym jasno informować.
        Czy ćwiczenie asan może doprowadzić do istoty jogi – powściągnięcia zjawisk świadomości ? Jako pewien etap praktyki jak najbardziej szczególnie, że wydaje się bliższe ludziom wywodzącym się z tradycji europejskich. Moim zdaniem jest to potężne narzędzie zmieniające świadomość i umieszczając je w odpowiednim kontekście, warto docenić jego wartość.

        Pozdrawiam

        1. Awatar Piotr Marcinów

          Znowu się z Tobą zgodzę. Tylko umówmy się, do osiągnięcia jogi nie potrzebujesz asan, tylko jednej asany – stabilnej i wygodnej. Choćby na krześle.

          Jestem w stanie wyobrazić sobie prawie każdą aktywność ludzką, jako pewien etap w rozwoju. Od biegania maratonów przez wychowywanie dziecka do robienia biznesu.

          Jasne, że praktyka asan jest bliższa „ludziom wywodzącym się z tradycji europejskich”, bo najwyraźniej to oni zainspirowali taką właśnie praktykę asan w Indiach.
          Zobacz link.
          http://jogasutry.pl/o-jodze-marcinow-wielobob-1/

          1. Awatar Rafał
            Rafał

            Tym razem mam wątpliwości – czy powiedzenie:
            „do osiągnięcia jogi nie potrzebujesz asan, tylko jednej asany – stabilnej i wygodnej. Choćby na krześle.” – nie jest zbyt radykalne ?
            Bywa, że potrzebne są inne środki a „klasyczna” droga doprowadza do ściany, pisała o tym np. Basia
            http://jogasutry.pl/joga-nie-dziala-o-nowych-narzedziach-jogi-na-miare-czasow-barbara-tworek/

            Czy ortodoksyjne podejście jest jedynie słuszne ?
            Tym bardziej, że ortodoksyjnych podejść jest wiele ?

            Wydaje się, że zalinkowany przez Ciebie materiał udziela ciekawych odpowiedzi na te pytania.

          2. Awatar Piotr Marcinów

            Napisze bardziej precyzyjnie. Pisząc „do osiągnięcia jogi nie potrzebujesz asan, tylko jednej asany – stabilnej i wygodnej. Choćby na krześle.” Pisałem o minimum, które jest potrzebne. Słowo „tylko” nie miało sugerować „wyłączności” ale „wystarczalność”. Jedna asana wystarczy do osiągnięcia jogi. Natomiast nie wypowiadałem się na temat innych aspektów ścieżki.

  2. Awatar Monika
    Monika

    Witam,

    uwaga, długo 🙂 To, co napisane jest w otwierającym cytacie mniej więcej powiedział Sharath na konferencji w styczniu: nie ma sadhany, ludzie nie koncentrują się na praktyce, ale na staniu się nauczycielem, nie ma oddania, poświęcenia, jest niecierpliwość… powiedział też, że stanie się joginem zabiera 500 żyć 🙂 Więc temat się powtarza – joga po raz kolejny nie jest jogą, może joga nigdy
    jogą nie była.
    Nikt nie napisze takiego niesamowitego dzieła, jakim jest Bhagawadgita o
    Kryshnamacharyi, choć jego wkład jest oczywisty, to nowa geneza, która przyjęła się na świecie, nie tylko w Indiach. O Iyengarze nie wspominając. A gdyby ktoś napisał, nie pojawiłaby się konieczność przepisywania, zmieniania treści, kontekstu historycznego i pewnie zniekształcania przekazu… Oni sami napisali zresztą, wypełnieni prze-madrością, oddaniem i pokorą. Nie potrzebny jest certyfikat od Absolutu, że którakolwiek joga, Iyengara, Ashtanga, Krama… jest prawdziwa.
    W Polsce 'kadra’ jest młoda, nadal na etapie poszukiwań. Zresztą na świecie też
    słychać i widać tylko ludzi młodych. Na warsztacie prowadzonym przez Jurka
    Jaguckiego po prostu się czuło magię wieku, wiernego oddania… Wspominałam o
    mojej ukochanej Ashtandze, powiedział, że poznał Pattabi Joisa. Ale już długo
    praktykował jogę Iyengara, to nie było moment na zmianę. Nie mówił o marnych
    korzeniach ani o płyciźnie praktyki. Może na tym polega problem, że młodzi
    ludzie bez tej wielkiej 'spowalniającej’ i 'upokorniającej’ bazy doświadczeń,
    wiedzy i samopoznania są najgłośniejsi? Za mało muszą przerabiać, więc za
    szybko generują poglądy 😉 Joga jest młoda, dopiero się rodzi, ilekolwiek byśmy przeczytali, cokolwiek sobie teraz tu piszemy, jesteśmy pozbawieni tradycji. To naturalny i niezbędny etap, etap otwierający nowy rozdział. Nie ma co się trzymać kurczowo wytycznych sprzed tysięcy lat, które, z tego co piszesz, dzielą (każdy ma swoje inne źródła), nie łącząc w jedno oraz eliminują nowe. Ani dyskwalifikować
    rozwoju duchowego ludzi, bo praktykowana przez nich Ashtanga jest
    skoncentrowana na asanach, reszta „luźno”.
    A teraz pytania. Na tym styczniowym spotkaniu Sharath mówił o paramparze, linii przekazu (od Kryshnamayarii). Czyli co, nie ma prawa tych słów używać? Czy w artukule chodzi Ci o ludzi, którzy nie kumają tematu, ale bez względu na to, jakiej jogi uczą (choć ktoś dał im certyfikat czy tez inne świadectwo upoważniające do
    uczenia jogi)? Czy chodzi o to, że nie spotkałeś ahtangowca o głębokim
    wnętrzu, jeno samych fizoli?
    Jeden z naukowców kiedyś opowiadał, że jako dziecko był na wakacjach na wsi.
    Jeden z rolników raz powiedział mu: rozejrzyj się, jak tu piękne. I dodał
    szeptem z wielkim namaszczeniem: i wiesz co: to wszystko żyje… Normalnie joga bez żadnej pozycji jogi 🙂 „kiedy zaniechasz drogi (każdy ma inną – podział), dojdziesz do celu (każdy ma ten sam – all is one)” 🙂 pozdrawiam!

    1. Awatar Piotr Marcinów

      Otwierający tekst cytat jest o tym, że kiedy nauka jogi ulega zagrożeniu sam Absolut przychodzi aby odnowić tradycję jogi. Po to, aby tradycja jogi mogła się rozwijać i przynosić korzyść joginom.

      Z całym szacunkiem i sympatią, ale byłbym daleki od porównywania Krishnamacharyi czy Iyengara do Kryszny. To zupełnie nie ta liga i nie ten kaliber postaci. Kryszna jest uważany zstąpienie Absolutu. Jego nauki są rewolucyjne dla duchowości indyjskiej, szczególnie z powodu karma-jogi i bhakti-jogi oraz dopuszczenia do jogi szerokich mas społecznych. Komentarze do Bhagawadgity pisali najwięksi święci, filozofowie i reformatorzy indyjscy jak Śanakara, Ramanuja czy Abhinavagupta. Natomiast Krishnamacharya i Iyengar są bardzo znanymi nauczycielami asan. Krishnamacharya ma jeszcze kilka innych spektakularnych osiągnięć, jednak nie przewiduję aby w najbliższym czasie obaj panowie osiągnęli status awatara i aby filozofowie czy święci komentowali ich teksty.

      Poza tym tradycyjna joga ma się dobrze. Byłem widziałem.

      Sharath może używać słów jakie chce i mówić co chce, ale na tym polega rola ucznia aby studiować, badać to co mówi nauczyciel.

      W artykule chodziło mi o pokazanie czym jest i jak funkcjonuje parampara w tradycyjnej jodze i porównanie jej do współczesnej asztanga jogi.

      Artykuł miał też wywołać dyskusję na temat parampara w praktyce skupionej na asanach oraz różnicach pomiędzy tradycyjna jogą a współczesnymi formami jogi.
      pozdrawiam ciepło

      1. Awatar Monika
        Monika

        ej-ej, pokazałeś, jak funkcjonuje parampara (super wiedza!), ale nie porównałeś, tylko zbeształeś Ashtangę oraz żadnej innej formy jogi nie wspomniałeś.
        Bhagawadgita to tysiące lat. Wpływ Krishnamacharyi – może za 100-1000 lat (kiedyś 1000, teraz szybko-szybko 100, i tu Matka Ziemia rechocze: 1000 długo? taaa 😉 podda ktoś analizie, skomentuje, za kolejne 10-100-1000 awansuje, zostanie świętym. Może nic takiego nie będzie, bo „Krishnamachaya? kto to taki?”. Nie wiemy. Ale nie ma to znaczenia. czy Yoga Korunta istniała, czy Krishnamacharya mijał się z prawdą – nie ma znaczenia. Pattabi Jois nie wierzył w jej istnienie. Ważne jest to, co robi praktyka z człowiekiem, czy otwiera. Czy eliminuje te wszystkie granice, które sobie stawiamy, a których naruszenie potem tak nas dotyka. Jak uczeń kumaty, wyczuje ściemę w przekazie nauczyciela, dokładnie. Ale to dotyczy osoby/osób przekazujących, nie całej np. Ashtangi. Pozdrawiam

        1. Awatar Piotr Marcinów

          Artykuł nie jest zbyt łaskawy dla asztangi, to prawda. Na temat parampara rozmawiałem z nauczycielami asztangi, miałem też dyskusję w internecie. Tutaj postanowiłem podzielić się moimi wątpliwościami z czytelnikami. Jak na razie nikt ich nie rozwiał i nikt nie pokazał, że się mylę.

          Sama piszesz, że za wcześnie na ocenę dorobku Krishnamacharyi, jednak ja wątpię, przy całym podziwie i sympatii, aby kiedykolwiek dorównał on Krishnie. Krishnamacharya nie jest świętym reformatorem religijnym. Jeszcze nikt go nie uznaje za Boga (myślę, że sam by się na to nie zgodził, gdyż był zwolennikiem Ubhaya-vedanty).

          Nie krytykuję też całej asztangi. Jedynie te aspekty, które wzbudzają moją wątpliwość. Nie wspominałem, też innych stylów, gdyż nie widzę, aby którykolwiek z nich tak bardzo wyrażał swoje roszczenia do „autentyczności” i starożytności.
          Jeżeli, ktoś publicznie wyraża swoje opinie, to chyba mam prawo się do nich odnieść, sprawdzić i wyrazić swoje wątpliwości. Prawda?

  3. Awatar Tyto Alba
    Tyto Alba

    Celem jogi jest samadhi! Reszta to didaskalia:)

    1. Awatar Piotr Marcinów

      Didaskalia też mają swoje znaczenie.

      Wg. Jogasutr samadhi jest ostatnim członem ścieżki jogi. Jest wysoko cenionym przez joginów stanem jednolitości. Stąd też bywa porównywany do wyzwolenia, jednak wyzwoleniem nie jest. Patańdżali nazywa stan wyzwolenia kaiwalja.

      Pozdrawiam ciepło

  4. Awatar Piotr
    Piotr

    Ameryki nie odkryłeś. Reklama dźwignią handlu… Joga to towar, jak każdy inny. Jest popyt na duchowe udziwnienia, znajdzie się i podaż…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *