Wydanie Jogasutr Patańdżalego w przekładzie Chipa Hartranfta stanowi ważne wydarzenie w polskim świecie jogi. Mogę je polecić zarówno początkującym, chcącym poznać istotę jogi, jak również „starym” joginom i joginkom, mającym za sobą już wiele wiele samadhi. Dla pierwszych będzie to bardzo dobre wprowadzenie do nie najłatwiejszego tekstu, jakim są Jogasutry, drugim pozwoli usystematyzować wiedzę oraz pomoże zinterpretować doświadczenie zdobyte na ścieżce jogi.
Jogasutry, będące podstawowym tekstem jogi klasycznej, stanowią mapę wewnętrznego świata, po którym wędruje jogin. Niestety, nie wystarczy mieć dobrą mapę. Aby z niej skorzystać, trzeba jeszcze umieć ją odczytać. Odczytania i zrozumienia Jogasutr nie ułatwia fakt, że powstały one niemal dwa milenia temu, na innym kontynencie, w innej kulturze, w innych warunkach. I choć wartość Jogasutr jest ponadczasowa, to aby ją dostrzec, a potem odnieść korzyść z praktyki jogi, potrzebujemy objaśnienia i wprowadzenia do tego tekstu.
Hartranft jest nie tylko nauczycielem jogi w nurcie Krysznamaczarji, ale również nauczycielem medytacji buddyjskiej. Dzięki tej niezwykłej kombinacji kwalifikacji jest on w stanie nadać swojej prezentacji Jogasutr świeży, a jednocześnie nieignorujący tradycji charakter.
Ten przekład Jogasutr razem z komentarzem stanowią zwartą, przejrzystą całość, który dobrze się czyta. Autor nie atakuje nieprzygotowanego czytelnika ani hermetycznym językiem, ani zawiłościami filozofii jogi. Język jest przejrzysty, a pojęcia są wprowadzane systematycznie wraz z objaśnieniami. Również pomocą służy redakcja polskiego tłumaczenia, która zaopatrzyła tekst w dodatkowe objaśnienia.
Mimo to, że Hartranft praktykuje zarówno współczesną formę hatha jogi, jak i medytację buddyjską, to nie próbuje zrobić z Jogasutr ani traktatu na temat ćwiczenia asan, ani nie robi z Ptańdżalego buddysty. Nie interpretuje też Jogasutr w obcym dla nich duchu metafizyki adwaita wedanty, co jest szczególnie częste wśród indyjskich autorów piszących na temat jogi.
Hindusi są również znani ze swego swobodnego podejścia do historii, na której temat zwykli czerpać wiedzę częściej z wielkich eposów, Ramajany i Mahabharaty, niż z kronik i zapisków historycznych. Część osób praktykujących jogę bezkrytycznie przyjmuje tego typu podejście, ale nie Hartranft, który jasno przedstawia różnicę pomiędzy jogą klasyczną a parę wieków młodszą hathajogą, np. w przypadku praktyki asan i pranajamy.
Nie on pierwszy zauważa też bliskie związki Jogasutr z kilkaset lat starszą nauką Buddy. Uwzględnienie historii w opisie jogi bardzo ułatwia zrozumienie przekazu tych, którzy podążali po bezdrożach jogi przed nami, oraz wprowadza dużo ładu w tradycję jogi, w innym wypadku, chaotyczną i trudną do zrozumienia.
Nie każdy musi zgodzić się z wyborami autora odnośnie pracy z tekstem Jogasutr, jak i interpretacji medytacji w jodze, jednak tym, co udało mu się osiągnąć, jest spójny przekaz stanów medytacyjnych oraz praktyk jogicznych. To niezwykle istotne – przedstawiona interpretacja jest najwyraźniej poparta osobistym doświadczeniem samego autora.
Wartościowe są również posłowie, jak i dodatki do tłumaczonego tekstu. Posłowie zatytułowane „Jogasutry w dzisiejszych czasach” wskazuje szczególnie istotne obszary, na które współczesny czytelnik powinien zwrócić uwagę. Hartranft dzieli się w nim swoimi spostrzeżeniami na temat m.in. hathajogi, współczesnej nauki czy buddyzmu.
Świadom historycznych zawiłości jogi oraz trudności w interpretacji samych Jogasutr, Hartranft dzieli się swoimi przemyśleniami na temat natury tego tekstu oraz metodologi, jaką przyjął w jego tłumaczeniu i interpretacji. W efekcie otrzymujemy nie tyle techniczną interpretację dzieła, ale tekst znacznie łatwiejszy w odbiorze w języku, na który jest tłumaczony. Istotne są również rozważania Hartranfta na temat podstawowych pojęć jogi, takich jak purusza czy samadhi, gdzie doświadczenie medytacyjne za każdym razem służy za podstawę interpretacji.
Zdaniem Hartranfta największą trudność w odbiorze Jogasutr może stanowić to, że większość czytelników nie ma zbyt wielkiego doświadczenia w praktyce medytacji. W takim wypadku grozi to redukcją przekazu Jogasutr do nie zawsze zgrabnej filozofii, wymagającej jedynie gimnastyki intelektualnej, a nie podróży do wnętrza, poza horyzont umysłu. Zamiast doświadczyć tej przygody, będziemy jedynie błądzić palcem po pięknie zdobionej mapie.
Pisząc ten tekst, cały czas miałem w głowie obraz opowieści, która rozpalała moją wyobraźnię, gdy byłem nastolatkiem, i ostatnio została zekranizowana: Hobbit, Czyli tam i z powrotem. W Hobbicie mamy podobną sytuację: jest mapa, którą trudno odczytać i zinterpretować; jest niebezpieczna wyprawa w nieznane; są trole, gobliny i jest smok. Jednak żadna z tych przeciwności nie powstrzyma śmiałków przed odzyskaniem ich własnego dziedzictwa i skarbu.
Żeby zdobyć skarb, najpierw potrzebujesz mapy!
Dodaj komentarz