Coś się zaczyna, coś się kończy. Piotr Marcinów

Stupa buddyjska

– Jak to jest, panie Jaskier? Czy coś się zaczyna, czy coś się kończy?
– Nie wiem. Ale jeśli ja tego nie wiem, to nikt tego nie wie. Wniosek: nic nigdy się nie kończy i nic się nie zaczyna.
„Coś się zaczyna coś się kończy” A. Sapkowski

A na początku było tak…

Okres przesilenia zimowego, nowego roku jest miejscem granicznym zwiastującym odejście starego i nadejście nowego.  Jest to też czas przemyśleń. Ludzie od zarania dziejów interesowali się skąd to się wszystko wzięło? Jak świat jest zbudowany? Jakie są początki wszechświata? Na przestrzeni wieków ludzie dawali różne odpowiedzi na powyższe pytania, stąd też mamy mity o stworzeniu. Według mitologii słowiańskiej przyczyną stworzenia było to, że bóg Świętowit czuł się osamotniony. Biblia mówi, że bóg Jahwe stworzył człowieka aby ten ostatni oddawał bogu cześć (Ap 4.11). Natomiast Hymn o Stworzeniu Wszechświata (Nasadiya Sukta), jeden z najważniejszych hymnów 10 mandali Rygwedy, mówi o pożądaniu jako impulsie stworzenia. Jeszcze inny mit o stworzeniu z Rygwedy, Purusza Sukta (10.90) opisuje kosmicznego człowieka (purusza), z którego ofiary powstał cały wszechświat oraz cztery najważniejsze stany społeczeństwa indyjskiego. Z jego ust powstali bramini, z ramion wojownicy, z ud kupcy, a ze stóp słudzy. Ten liczący tysiące lat mit do dzisiaj ma siłę kształtującą indyjskie społeczeństwo.

Mity te, choć spełniają bardzo ważną role, oswajając nas ze światem i nadając cel i sens naszej egzystencji, czy chociażby zaspokajając naszą ciekawość, z przyczyn oczywistych wszystkie nie mogą być prawdziwe.

Nie powinniśmy się wstydzić jeśli mamy co do nich wątpliwości, gdyż sam autor wspomnianego już wyżej Hymnu o Stworzeniu Wszechświata po przedstawieniu swojej wersji stworzenia wyraża następujące wątpliwości:

Kto naprawdę wie? Kto to tutaj ogłosi?
Skąd to się wzięło? Skąd jest to stwarzanie?
Bogowie przyszli później razem ze stworzeniem tego świata.
Któż więc wie, skąd to wyniknęło?

Skąd to stwarzanie świata wyniknęło
— być może samo się uformowało lub być może nie
— tylko on jeden na wysokościach, który spogląda na nie z góry,
tylko on wie — lub być może nie wie.
Nasadiya Sukta 10.129.6-7 Rigweda

Zawsze mnie fascynowała szczerość i uczciwość tej wypowiedzi. Nie musimy żyć w klatce z budowanej ze zmurszałych dogmatów. Czyż życie nie byłoby znacznie znośniejsze gdybyśmy byli w stanie przyznać się tak jak mądry Sokrates do swojej niewiedzy? Wtedy otwiera się przed nami możliwość prawdziwej wymiany myśli i szczerych poszukiwań.

Nie wystarczy zadawać pytania, trzeba jeszcze zadać odpowiednie pytania

W niektórych kwestiach jesteśmy skazani na niewiedzę np. Budda mówi o cyklu narodzin i śmierci (samsara) jako nie posiadającego poznawalnego początku (SN 15:1, II 178). Istnieją też inne kwestie, choć niezwykle ciekawe, roztrząsanie ich nie przynosi ani spokoju, ani wyzwolenia. Budda niezmienne odmawiał wypowiadania się na metafizyczne tematy takie jak czy świat jest wieczny, czy skończony? Czy ciało i dusza są tożsame, czy różne? Czy wyzwolony istnieje po śmierci, czy nie istnieje? Takie pytania możemy bez problemu mnożyć a potencjalnych odpowiedzi dostarczyć jeszcze więcej. Niezależnie od tego czy przyjmiemy, że świat jest wieczny, czy uznamy, że świat jest skończony, to niewiele to zmienia dla naszego rozwoju. W dalszym ciągu czekają nas narodziny, choroby, starość i ostatecznie śmierć. Nic nie ma złego w samych tych pytaniach, jednak jeśli jesteśmy zainteresowani samorozwojem, to po prostu nie mamy z nich korzyści.

To tak, jakby człowiek został ugodzony zatrutą strzałą. Jego przyjaciele i towarzysze, rodzina i krewni, wezwaliby do niego chirurga, a ów człowiek powiedziałby: „Nie pozwolę sobie usunąć tej strzały, dopóki nie dowiem się czy ten, który mnie ugodził jest wojownikiem, kapłanem, gospodarzem, czy robotnikiem”, rzekłby: „Nie pozwolę sobie usunąć tej strzały, dopóki nie poznam jego imienia i nazwiska. Nie pozwolę sobie usunąć tej strzały, dopóki nie dowiem się, czy jest on niski, wysoki, czy też średniego wzrostu. Nie pozwolę sobie usunąć tej strzały, dopóki nie dowiem się, czy ma on skórę ciemną, jasną, czy złotawą. Nie pozwolę sobie usunąć tej strzały, dopóki nie poznam nazwy miasta, lub wsi, z której pochodzi ten, który mnie ugodził. Nie pozwolę sobie usunąć tej strzały, dopóki nie dowiem się z jakiego łuku strzelał i jakiej cięciwy używał. Nie pozwolę sobie usunąć tej strzały, dopóki nie dowiem się z jakiego drewna jest zrobiona, jakimi jest opierzona piórami, czym te pióra są przytwierdzone i jakiego typu to strzała”. Malunkhyaputto, ten człowiek zmarłby, nimby się tego wszystkiego dowiedział. MN. 63.

Od zniewolenia do przebudzenia

W naukach Buddy nie ma mitu kosmologicznego – opowieści o stworzeniu świata – jego miejsca zajmuje nauka o Współzależnym Powstawaniu (paticca-samuppāda). Nie będę tej centralnej dla buddyzmu doktryny tutaj przedstawiał, gdyż jest to temat na osobny artykuł. Wystarczy jednak powiedzieć, że w tej teorii psychologia zastępuje kosmogonię. Nauka o Współzależnym Powstawaniu nie dotyczy odległych spraw kosmicznych ale kondycji naszego umysłu. Pokazuje, jak ignorancja (avijjā) krok po kroku prowadzi do zniewolenia i cierpienia oraz powtórnych narodzin i śmierci (samsara). Na szczęście uzupełnieniem nauki o Współzależnym Powstawaniu jest doktryna Współzależnego Wyzwolenia (lokuttara-paticcasamuppada), która omawia psychologię medytacji, od stanów początkowych aż do ostatecznego Wyzwolenia (nibbana). I ta droga dostępna jest dla wszystkich.

Na koniec tej opowieści wyłania się to, za co najbardziej cenię nauki Buddy. Budda dostarcza nam opisów bardzo głębokich stanów medytacyjnych, nie posługując się językiem mitologii, religii, czy nawet metafizyki (na tę ostatnią przypadłość niestety cierpią Jogasutry uzależnione od metafizyki sankhji), zamiast tego posługuje się językiem, który dziś określilibyśmy psychologicznym, a więc skupionym na tym co jest nam bezpośrednio dane – naszym umyśle, który poddany stopniowemu treningowi stanowi środek do Przebudzenia. Czego sobie i Wam w Nowym Roku życzę.

Mnisi, nie postrzegam innej jednej rzeczy, która do wielkiej korzyści prowadzi takiej jak poskromiony, strzeżony, chroniony, powściągnięty umysł.
Mnisi, umysł poskromiony, strzeżony, chroniony, powściągnięty do wielkiej korzyści prowadzi.AṆ. I.21-26 (tłum. P.M.)

Piotr Marcinów
Wydawca portalu JogaSutry.pl

«
»

Jedna odpowiedź do „Coś się zaczyna, coś się kończy. Piotr Marcinów”

  1. Awatar Leszek Radomski
    Leszek Radomski

    Określenie mit, w kontekście opowieści z doświadczenia mistycznego, ma trochę inny wymiar, niż mit stworzony, na podstawie innych doświadczeń. Mity w zasadzie muszą mieć jakiś powód, wynikający z potrzeby, a więc mają swoje ugruntowanie w psychice człowieka. Powstają dla objaśnienia rzeczywistości. Czy są trafione, to zależy od gruntu, na jakim powstały. Czy wynikają z wiedzy, czy tylko kompensują niewiedzę, to już zależy od indywidualnej dyspozycji, choć podlega obiektywizacji poprzez naukę. A propos psychologi kontemplacyjnej, to jej odpowiednikiem jest pojęcie mit psychologiczny. Mit psychologiczny powstaje w kontekście – nie wiem- kiedy nikt tego nie wie, mamy już tylko mit do dyspozycji. Dlatego wiara jest tym samym, co nie wiem, o ile pochodzi z ugruntowania.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *